22.
- Vert Skamander
- 25 lut 2021
- 5 minut(y) czytania
Gdy po półtorej tygodnia dowiedział się, że Hermione wraz z Teodorem zdali egzamin przedmałżeński, usiadł z butelką whisky w pustej komnacie, którą do niedawna z nią dzielił. Obok niego leżało również zaproszenie na ślub który miał odbyć się za równy miesiąc. Oczywiście został zaproszony z osobą towarzyszącą. On chciał jednak wykrzyczeć całemu światu, że nie chce być gościem na tym ślubie, jakaś irracjonalna siła mówiła mu, że chce się z nią ożenić. Musiał jednak brać pod uwagę klątwę miłości, która ciążyła nad nim dzięki jego wspaniałej rodzince. Niemal był im za to wdzięczny, w końcu spędzi całe życie z miłością swojego żywota, choć uważał, że lepiej oddawałoby siłę emocji stwierdzenie - miłością swojej egzystencji. Gdy drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem nawet nie zwrócił uwagi na przybysza, był pewny, że to jego nowa narzeczona zaraz zasypie go słodkim ćwierkaniem, o tych ślubnych pierdołach, dlatego chciał skorzystać jeszcze z tej chwili ciszy, która mu została. Jakie było jego zdziwienie, gdy obok usiadł Harry Potter. Mężczyzna zabrał mu butelkę z ręki i pociągnął z niej solidnego łyka nim zdecydował się odezwać.
– Cierpisz Malfoy - to nie było pytanie ze strony Pottera, a mocne stwierdzenie. Jego przełożony zauważył, że już coraz mniej przykłada się do obowiązków łowcy i większość z nich zrzuca na Zabiniego.
– Skąd taki pomysł Potter? - zapytał kpiąco. Wracał typowy, stary Malfoy.
– To po prostu widać. Tylko wiesz, nie rozumiem tego, przecież sam zrezygnowałeś z tego ślubu - Harry bacznie obserwował reakcję Draco. Ten westchnął ciężko, bo technicznie rzecz biorąc miał chłopak rację.
– Cóż… co mam ci powiedzieć? - stal zetknęła się z czystą zielenią gdy mężczyźni mierzyli się wzrokiem.
– Najlepiej prawdę - odpowiedział ciemnowłosy i przekazał butelkę kompanowi, która już od dłuższej chwili krążyła między nimi. Malfoy zamyślił się na chwilę. Potter był osobą wzbudzającą ufność w człowieku, można mu było zaufać w ważnej sprawie. Był przyjacielem nienagannym. Co prawda nie dla blond arystokraty, choć w ostatnich latach ich stosunki się poprawiły. Dogadywali się naprawdę nieźle.
– Wydaje mi się, że naprawdę zaczęło mi na niej zależeć - przyznał po chwili pociągając spory łyk ognistej. Jakby wiedział, że rozmowa dopiero się rozpoczyna, a on potrzebuje sowitego znieczulenia.
– Więc gdzie jest haczyk? - Harry nic nie rozumiał, skoro arystokracie zależało na jego przyjaciółce to dlaczego zerwał te cholerne zaręczyny?!
– W mojej popieprzonej rodzinie. Moja świętej pamięci matka stwierdziła bowiem, że przyrzecze mnie „miłości mojego życia” czym upiecze dwie pieczenie na jednym ruszcie, wypełni się przyrzeczenie i klątwa miłości - przy słowach „miłości mojego życia” Malfoy zrobił w powietrzu gest cudzysłowu, co w jego wykonaniu wyglądało niemal zabawnie. Widać, że alkohol zaczynał na nich działać.
– Cholera, to przesrane - Harry podrapał się po karku - rozumiem, że ta przyrzeczona to nie jest ta wielka miłość? - Potter nie był tak bystry jak Granger. Wolał zapytać o oczywiste.
– Wydaje mi się, że nie - przyznał Malfoy opróżniając do końca butelkę i sięgając po kolejną.
– Cholera…
– No właśnie, cholera… - odpowiedział równie głupio i podał drugą butelkę swojemu szefowi. Stuknęli się nimi z pustym wyrazem twarzy by pogrążyć się w spożywaniu alkoholu.
*
Na co dzień Hermione nie piła. Jako poważna ordynator munga i magomedyk uważała, że zawsze musi być w gotowości. Dzisiaj jednak złamała swoje założenia. Opróżniała kieliszek za kieliszkiem, upajając się słodkim, różowym winem. Można by rzec, że świętowała zdany egzamin przedmałżeński, lecz tak naprawdę zapijała swoje uczucia względem pewnego blond arystokraty. W sumie powinna być mu wdzięczna, że nie porzucił jej przed ołtarzem. To by dopiero była zniewaga.
Ze zdziwieniem przyjęła pukanie do drzwi swojej komnaty. Poprawmy się - do drzwi jej i Teodora komnaty, a pukanie nie było pukaniem, lecz mocnym waleniem, które zagłuszyło gramofon i Michaela Buble z jego Feeling Good. Zerwała się na równe nogi i pognała do drzwi. Wiedziała, że nie jest to Nott, on przecież nie puka, poza tym jest na zgrupowaniu więc dzięki Bogu. Może Harry? Albo Ginny? Jakież było jej zdziwienie, gdy zawisła na framudze, a po drugiej stronie drzwi zderzyła się ze stalowym spojrzeniem Draco Malfoy’a.
– Draco? Co ty tu robisz? - zapytała z cichym chichotem. Zdecydowanie była już wstawiona.
– Przyszedłem wyznać ci moją miłość. Granger cholera jasna zakochałem się w tobie! chyba, tak mi się wydaje, bo… - kobieta nie pozwoliła mu dokończyć. Mężczyzna oparty o drugą stronę framugi został pociągnięty za lekko rozluźniony krawat by znaleźć się w jej komnacie.
– O czym ty bredzisz Malfoy?! - niemal krzyknęła wyprowadzona z równowagi. Nagle jakby otrzeźwiała, choć od razu podeszła do komody na której wcześniej zostawiła kieliszek i opróżniła go prawie od razu. Poczuła, że będzie potrzebować dużo alkoholu na te rewelacje.
– O tym, że się w tobie zakochałem Granger - odpowiedział jakby nigdy nic. Nonszalancko podszedł do niej. Dopiero teraz zauważyła, że ubrany jest niemal w pełny garnitur. Eleganckie buty, spodnie idealnie skrojone, w kieszeniach których chował obecnie swoje dłonie. Na górze biała koszula, kamizelka i krawat. Wyglądał elegancko, mimo iż tak jak ona wypił zdecydowanie za dużo.
– Nie… Draco… - szepnęła, gdy stanął tuż przed nią. Uniósł jej podbródek by spojrzeć w jej oczy. Hermione chciała uciec od jego wzroku, dotyku… od całego Draco Malfoy’a, na co ten jej nie pozwolił. Zrobił coś czego się nie spodziewała. Pocałował ją, a ona skłamała, gdyż właśnie tego się spodziewała i oczekiwała czując to napięcie między nimi od pierwszej sekundy gdy się tu pojawił. Pocałunek był lekki, uroczy, jakby Malfoy bał się, że kobieta strzeli go w twarz, za to co czynił. Hermione jednak po chwili odwzajemniła jego pocałunki, a mężczyzna potraktował to jako znak, że może stać się śmielszy. Jedną rękę przeniósł na jej policzek, zaś drugą objął ją w talii. W głowach obojga szumiał alkohol. W jej słodkie wino, w jego ognista whisky. To obydwojgu dodawało odwagi. Kobieta oparła się plecami o zimną ścianę, jakby tym samym chciała ostudzić swoje emocje. Nic to jednak nie dało. Połączenie zmysłowej muzyki z dotykiem Draco Malfoy’a było niczym najbardziej odurzający narkotyk na świecie. Mężczyzna bawił się, przekornie, figlarnie zachodził pocałunkami na jej szyję, w okolice ucha, by wrócić z powrotem do jej ust. Kobieta wydawała się zniecierpliwiona, powolna zabawa wprowadzała ją w stan irytacji dlatego, gdy rozpięła koszulę łowcy rzuciła ją daleko w kąt, i chciała zabrać się za pasek od jego spodni on oprzytomniał. Michael Buble skończył swój zmysłowy śpiew, a Draco Malfoy swoje nęcące pieszczoty.
– Hermione, nie… - powtórzył jej słowa sprzed całej tej zabawy.
– Ty chodzący, arystokratyczny dupku! Przychodzisz tu z wyznaniem miłości wyplutym na moim progu! Całujesz mnie tak, że świat wiruje, a teraz mówisz mi nie?! Odrzucasz mnie kolejny raz jak zwykłą, niepotrzebną lalkę?! - młoda kobieta wpadła w furię. Odrzuciła brązowe loki z twarzy, nie zwracała też uwagi, że jej satynowy szlafrok zaczął odkrywać dość duży kawałek jej dekoltu. Nie umknęło to oczom mężczyzny, gdyż przełknął ślinę jakby ten widok wyprowadzał go z równowagi, którą tak bardzo chciał teraz zachować. W rzeczy samej, kobieta działała na niego bardziej niż najtwardsze narkotyki na ćpuna. Piękne, lekko opalone ciało Hermione wprowadzało go w stan, którego dawno nie czuł.
– Kobieto… kochałbym się z tobą tu i teraz póki tchu by nam zabrakło. Nie chcę jednak byś jutro patrzyła na mnie z nienawiścią i odrazą jeszcze większą niż już do mnie żywisz, bo pomyślisz, że cię wykorzystałem - mężczyzna od razu odpowiedział na jej wściekłość, a jakby na potwierdzenie swoich słów zmierzył ją pożądliwym wzrokiem.
– Pieprz się Malfoy… - powiedziała dość ostrym tonem, którym raczyła go przed laty, gdy słyszała wszystkie obelgi z jego ust w swoją stronę. Zaczęła odchodzić od mężczyzny w stronę drugiego pokoju, w którym znajdowało się jej duże łóżko oplecione szkarłatnym baldachimem i zawieszonym godłem z gryfem nad wezgłowiem. - najlepiej ze mną. W moim łóżku - dodała po chwili. Widziała jego zdezorientowany wzrok i tę chwilę, w której uświadomił sobie, że właśnie zaprasza go na upojną noc. Dlatego gdy wykonała ostatni gest mówiący „chodź ze mą” właśnie to zrobił.
Poszedł i się pieprzył. Z nią w jej łóżku. Tak jak chciała.
**
*Feeling Good - Michael Buble
*Dark Time - Ed Sheeran&The Weekend
Comments