Day 20
- Vert Skamander
- 21 lut 2021
- 12 minut(y) czytania
Stała na środku pokoju, ubrana w elegancką sukienkę i buty na lekkim obcasie. Od rana pracowała nad fryzurą, bo jej włosy nigdy nie dawały się ujarzmić. Szykowała się niemal jak na pierwszą wizytę rodziców swojego chłopaka.
– Ona mnie nie polubi… - szepnęła sama do siebie. Jednak mężczyzna siedzący w fotelu doskonale ją usłyszał. On się nie martwił. Nonszalancko oparty o wygodne obicie fotela, w jednej ręce obracał szklankę z ognistą, w drugiej zaś trzymał mugolski telefon, z którym ostatnio w ogóle się nie rozstawał. Gdyby byli razem, oskarżyłaby go o zdradę. Tak, jedynie dziwiła się co czystokriwsty czarodziej robi z telefonem.
– Zdziwiłbym się jakby było inaczej… - odpowiedział ironicznie nadal przeglądając coś w urządzeniu.
– Dzięki, dodałeś mi otuchy! - odpowiedziała równie ironicznie. Spoglądała na niego groźnie, jednak on nic sobie z tego nie robił.
– Granger, daj spokój. Ona nikogo nie lubi. To zbuntowane dziecko, więc nie bierz tego do siebie - westchnął ciężko odkładając gazetę na stolik obok. Spoglądał na nią przenikliwie. Na puchatym dywanie obok większego stołu kawowego, leżał Eltanin. W tym momencie poczuł się jak w domu, jak wtedy gdy miał rodzinę. Miał dla kogo żyć.
– Świetnie… a co ty tak siedzisz w tym telefonie?! - krzyknęła zirytowana niczym zdenerwowana żona, która ogarnia cały dom, a on - mąż - siedzi i nic nie robi.
– Media. Wiedziałaś, że Prorok zaczął działać w magicznej części Internetu? - znów skupił wzrok na ekranie. Nie minęła chwila, a kominek rozbłysł zielonym światłem - to co Granger, gotowa na rolę przykładnej mamusi? - zapytał z ironicznym rozbawieniem widząc jej przerażoną minę.
– Ta, bo ty będziesz przykładnym tatusiem - jęknęła przestraszona. Pierwszą ujrzała Delfini, która stanęła na pięknym, jasnym dywanie, swoimi ciężkimi obcasami. Otrzepała był, nie robiąc sobie nic z tego, że brudzi salon. Spojrzała najpierw na Hermionę, później na Draco, jednak się nie odezwała. Z nieciekawą minął stanęła obok Granger i czekała, by po chwili znowu ujrzeć siostrę. Alsephine wyszła z kominka i stanęła tam, gdzie przed chwilą była Delfi. Hermiona wzięła głęboki wdech i podeszła do dziewczynki z szerokim uśmiechem.
– Cześć, jestem…
– … Szlamą - weszła jej w słowo ciemnowłosa ośmiolatka. Odezwała się z ironią typową dla tego rodu.
– No! To bawcie się dobrze. Na mnie już czas! - Delfini również przyjęła ironiczną postawę. Ironia wypełniła cały salon, niczym powietrze, którym oddychali - wiesz gdzie mnie szukać kuzynie! - dodała na odchodne i z powrotem weszła do kominka by zaraz zniknąć im z oczu. Alsephine rozejrzała się po pomieszczeniu krytycznym wzrokiem, po czym zwróciła się do Draco.
– Gdzie mój pokój? - zapytała bez ogródek gdy obok niej stanął duży kufer.
– Hermiona ci pokaże - odparł nie spuszczając wzroku z dziecka.
– Szlama jako służka? Ok - odezwała się znowu mierząc wzrokiem kobietę.
– Alsephine Enif Lestrange-Riddle! - głos Draco stał się ostry. Mierzyli się wzrokiem jakby mieli się zabić - jesteś w moim domu. Goszczę cię z dobrej woli, więc zapamiętaj jedną z najważniejszych zasad. W tym domu nie używamy słowa „szlama”. W tym domu mamy szacunek do innych i w tym domu używamy mugolskiej technologii. Lepiej byś się z tym pogodziła. A teraz przeproś panią Weasley - mówił twardo, głosem nie znoszącym sprzeciwu. Alse spoglądała na niego z czystą nienawiścią. Ręce opuściła wzdłuż tułowia i zacisnęła w pięści. Po chwili szkło w salonie zaczęło pękać. Draco zareagował momentalnie. Rzucił tarczę na wszystkich zebranych tak, że szkło nie było w stanie dosięgnąć ich ciał.
– Alsephine… spokojnie, nie musisz mnie przepraszać - odezwała się przerażona Hermiona.
– Nie.Odzywaj.Się.Do.Mnie.SZLAMO! - wyartykułowała, ostatnie słowo krzycząc. Hermiona poleciała do tyłu, gdy niewidzialna siła naparła na jej klatkę piersiową. Nie dziwiła się już Delfini, że nie była w stanie zapanować nad dziewczynką. Jej moc była ogromna i objawiała się w nieoczekiwanych momentach. Bardzo szybko mogła ją z siebie wyzwolić. Draco wstał z miejsca i w dwóch krokach znalazł się przy dziewczynce. Mocno objął ją ramionami od tyłu, ukrywając, w kojącym uścisku.
– Alse, spokojnie. Już wszystko dobrze. Uspokój się… - mówił do ucha dziewczynki bardzo spokojnie, zaczął ich lekko kołysać. Z początku dziecko wyrywało się z jego objęć, jednak po chwili poddało się bez sił.
– Ja… ja nie panuję nad tym! Nie chcę tego! Słyszysz?! Nie chcę! - wykrzyknęła z histerycznym płaczem. Dziewczynka była zagubiona w swojej mocy. Bała się tego co w niej drzemie.
– Już spokojnie. Pomogę ci. Zapanujemy nad twoją mocą - odpowiedział mężczyzna spoglądając w jej przerażone oczy - Hermiona też ci pomoże. Jest bardzo mądrą i silną czarownicą, mimo że mugolskiego pochodzenia. Spróbuj jej zaufać. Mi pomogła. Wierzę, że pomoże ci nawet bardziej niż ja - mówił do niej z mocą, lecz cały czas spokojnie tuląc ją do siebie. Wiedział bowiem, że jest tylko małym zagubionym dzieckiem, pozostawionym samemu sobie z ogromną mocą, która ją przytłacza.
– Przepraszam Hermiono… - usłyszeli po chwili cichy głos dziewczynki. Kobieta ostrożnie do nich podeszła, a Alsephine spoglądała na nią uważnie, jakby obawiała się jej gniewu.
– Nic się nie stało. Chodź, pokażę ci pokój, a Draco ogarnie bałagan, dobrze? - Granger wyciągnęła rękę do dziewczynki, na ustach miała lekki, zachęcający uśmiech. Słowa mężczyzny na jej temat, sprawiły, że sama uwierzyła iż będzie w stanie pomóc dziecku. Alsephine spoglądała na jej dłoń, pokręciła przecząco głową, jednak posłusznie ruszyła za nią.
*
Weszły do jasnego pokoju, który dzień wcześniej Hermiona dla niej przygotowała. Był urządzony w łagodnych, dziewczęcych kolorach. Łóżko znajdowało się pod oknem, a na nim spoczywało dużo, pastelowych i puchatych poduszek. Przy wejściu było miejsce na szafę z lustrem i regał wypełniony książkami. Parapet zawierał drewnianą ławkę obitą aksamitem. Hermiona lubiła siedzieć przy oknie z ulubioną książką, miała nadzieję, że Alsephine doceni staranie. Chciała bowiem by dziewczynka poczuła się jak w domu. Jak każda, zwykła ośmiolatka, która bawi się zabawkami, czyta książki i korzysta z dzieciństwa.
– Ładnie - usłyszała spokojny już głos Alse, gdy rozejrzała się po pokoju. Hermiona jednym machnięciem różdżki rozpakowała jej kufer.
– Może się położysz? Odpoczniesz, na pewno jesteś zmęczona - kobieta zwracała się do dziewczynki ze spokojem i łagodnością. Chciała bowiem pokazać jej, że nie jest dla niej wrogiem, że się o nią martwi i chce jej jedynie pomóc.
– Tak, masz rację - zamyślona Alsephine ruszyła do łazienki - poczekasz na mnie? - zapytała niespodziewanie. Hermiona kiwnęła głową, więc dziewczynka przywołała do siebie piżamę i weszła do łazienki. Tam sprawnie wzięła prysznic i przebrała się w ubranie do spania. Nie mogła jednak uporać się ze swoimi długimi, kręconymi włosami, jak zawsze jednak. To bardzo ją drażniło. Wyszła do pokoju szarpiąc włosy i próbując je ujarzmić. Zrezygnowała już z zabawy magią, bo po jednym ekscesie była niemal łysa.
– Pozwolisz, że zaplotę ci warkocza? Nie będą ci przeszkadzać w nocy - Hermiona widząc zmagania dziewczynki zaproponowała pomoc. Ta spojrzała na nią zaskoczona, lecz kiwnęła twierdząco i podeszła do kobiety siedzącej na parapecie. Stanęła do niej tyłem. Granger wyczarowała szczotkę i delikatnie zaczęła rozczesywać włosy dziewczynki, po czym starannie zaplotła je w warkocza francuskiego.
– Nigdy nie potrafię sobie z nimi poradzić - Westchnęła Alsephine spoglądając na swoje pięknie zaplecione włosy.
– Jeśli chcesz, mogę się nimi zajmować codziennie - Nieśmiało zaproponowała Hermiona. Już od dłuższego czasu w głowie miała marzenie o córeczce, którą będzie mogła pięknie ubierać i czesać w rozmaite fryzury. Jej serce się uradowało, gdy dziewczyna lekko skinęła głową.
– Poczytasz mi? Delfini zawsze przed snem mi czytała - Alse spoglądała na kobietę uważnym, bystrym wzrokiem.
– Oczywiście, czego byś chciała posłuchać? - Hermiona podeszła do regału czekając na wybór ośmiolatki.
– Małego Księcia - odpowiedziała bez wahania. Granger niemal otworzyła buzię ze zdziwienia. To była jej ulubiona książka z dzieciństwa. Mugolska książka.
– Przecież jej autor jest…
– … taki jak ty. To mugolak - znowu nie dane było dokończyć jej zdanie, bo rezolutna Alsephine weszła jej w słowo. Zaskoczyła ją. Tego faktu o autorze nie znała i już wiedziała, że przeszuka wszelkie księgi by to sprawdzić. Jednak na razie, wzięła książkę i usiadła na skraju łóżka dziewczynki. Otworzyła książkę i spokojnym, kojącym głosem zaczęła czytać.
*
Padma Patil szła na wysokich obcasach, a jej długie, czarne włosy powiewały lekko na wietrze. Wyglądała niczym księżniczka z filmów Bollywood, chociaż jej ubiór był o wiele skromniejszy. Prosta, czerwona sukienka podkreślała jej atuty. Czarne szpilki z czerwoną podeszwą dopełniały strój, a mała, skórzana torebka była ładnym dodatkiem.
Właśnie skończyła pracę i szła na umówione spotkanie ze swoimi mugolskimi przyjaciółkami. Znały się jeszcze ze studiów prawniczych i nie miały pojęcia kim tak naprawdę jest Padma. Nigdy nie miała odwagi by im o tym powiedzieć. Uznawała zawsze, że nie jest to istotne w ich znajomości. Razem, po prostu świetnie się bawiły.
– Padma! - Gloria od razu ją zauważyła. Śliczna blondynka, o subtelnej opaleniźnie i pięknych, niebieskich niczym ocean, oczach, podeszła do niej nim ta zdążyła się rozejrzeć. Zaraz obok zjawiły się Lily i Emma. Skład był pełny. Dziewczyny witały się gorącymi uściskami, bowiem dawno się nie widziały. Nie wiedziały, że są obserwowane przez pewnego, rudego osobnika, który chciał dostać się do Padmy. Miał do kobiety interes. Była jego ostatnią nadzieją. Głód doskwierał mu od dwóch dni, nie potrafił już racjonalnie myśleć o niczym co go otacza.
– Fajny - Padma pytająco spojrzała na Lily, która zaś wpatrywała się w jeden punkt. Dziewczyny jak na zawołanie odwróciły się w tę samą stronę.
– Który? - zapytała Gloria opierając się o ramię niższej koleżanki.
– Blondyn oczywiście - śmieć Lily był perlisty, po prostu uroczy. Patil jednak skamieniała gdy ujrzała kogo tak bacznie lustrują jej koleżanki. Kilka metrów od nich stał Teodor Nott w towarzystwie Terence Higgsa i Blaise Zabiniego, po chwili dołączył do nich rzeczony blondyn, Draco Malfoy. Padma od razu zaczęła zastanawiać się co czarodzieje robią w mugolskiej części imprezowego Londynu.
– Zagadaj - Emma zachęcała Glorię, a Padma stała niczym spetryfikowana. Lepiej bowiem by było gdyby dziewczyny nie zaczepiały tych panów. Jej modły na nic się zdały, bo nagle pozostała sama. Jej koleżanki ruszyły w stronę przystojnych panów.
– Padma, chodź! - usłyszała radosny głos Lily, która wróciła się po nią i złapała jej rękę by pociągnąć w stronę chłopaków.
– Cześć! Idziecie na imprezę? - Gloria bez wstydu podeszła do grupki i bezpośrednio zadała pytanie. Pierwszy uwagę na dziewczyny zwrócił Nott, Zabini uśmiechał się lekko jakby zaciekawiony, Higgs stał bez odzewu, zaś Malfoy obserwował wszyskich z boku.
– Chyba tak. Mamy ochotę się trochę zabawić - w końcu odpowiedział Teodor zerkając na przyjaciół.
– Tak, zdecydowanie - potwierdził Blaise.
– Może… połączymy nasze grupki? - Gloria bez oporu zaprosiła chłopaków do wspólnej zabawy.
– Draco, co ty na to? - ciemnoskóry zwrócił się z zawadiackim uśmiechem w stronę przyjaciela jakby to od niego zależał los ich grupki.
– Patil, co tu robisz? - Draco zignorował pytanie kumpla, za to bezpośrednio zwrócił się do ciemnowłosej koleżanki. Ta zaskoczona nie wiedziała co odpowiedzieć, choć wydawało się to proste i oczywiste. Koleżanki z zaskoczeniem przyjęły, że zna blond przystojniaka.
– To co ty Draco - odpowiedziała z pięknym uśmiechem na ustach gdy oprzytomniała - gdzie Hermiona? - dodała, wydawało jej się, że jest do niej przywiązany ze względu na warunkowe zwolnienie.
– Uznajmy, że dała mi wychodne. Została w domu z Alsephiną - o dziwo odpowiedział jej na zadane pytanie. Robił to coraz częściej.
– Świętujemy urodziny Terence - dodał Blaise zarzucając ramię na kark wspomnianego chłopaka w kumpelskim geście.
– Wszystkiego najlepszego, możemy się więc dołączyć? - ponowiła postawione przez Glorię pytanie. Chłopaki zgodnie kiwnęli głowami i cała zgraja wspólnie udała się do wejścia. Draco z Padmą trzymali się na tyle grupy. Wyraźnie dziewczyna chciała z nim jeszcze porozmawiać tak by inni tego nie słyszeli.
– Kim jest Alsephine? Wszystko jest ok? - Padma spoglądała na niego uważnie.
– To… siostra mojej kuzynki. Hermiona została z nią, ale towarzyszy jej Luna z Lori i Ginny - odpowiedział spokojnie po krótkim zastanowieniu. Uznał, że więcej nie będzie jej mówić. Nie byli ze sobą tak blisko by czuł powinność tłumaczyć wszystkie zawiłości. Dołączyli więc do grupy, czekając na wejście. Nie wiedzieli, że nadal są obserwowani.
– To, Draco… dziewczynę zostawiłeś w domu? - niby niewinnie, lecz podstępnie zapytała Gloria, patrząc na niego lekko maślanym wzrokiem. Podobał jej się. Był totalnie w jej guście.
– Tak, wraz z dzieckiem - odparł spokojnie czym lekko zaskoczył kolegów. On jednak nie potrzebował chwilowych romansów, dlatego wolał okłamać dziewczynę. Miał przeświadczenie, że gdy powie jej iż w domu czeka na niego rodzina, ta nie będzie próbować go poderwać. I w rzeczy samej. Gloria nie była typem dziewczyny, która pcha się na trzeciego i rozbija związki. Mimo, że Draco bardzo jej się spodobał, odpuściła sobie i uznała, że skupi się na dobrej zabawie. Mężczyzna odetchnął z ulgą i był za to wdzięczny.
– Ty i Granger? - usłyszał przy uchu zdziwionego Blaise. Gdy kumpel usłyszał o dziewczynie i dziecku, to pytanie siedziało mu w głowie i nie mógł go z niej wyrzucić. Musiał się dowiedzieć czy przyjaciel jednak poszedł po rozum do głowy i przyjął czucia kobiety.
– Przyznaj się Draco - dodał Nott stojący po drugiej stronie. Malfoy zmierzył przyjaciół karcącym wzrokiem i odpowiedział dopiero po dłużej chwili.
– Sprawy pokomplikowały się jeszcze bardziej - odparł ciężko. Nie miał ochoty znowu rozmawiać o uczuciach swoich i kobiety, z którą przyszło mu mieszkać. Czuł się naciskany z każdej strony, a sam nie potrafił poradzić sobie ze swoimi emocjami. Do tego doszedł problem z Alsephine. Nie jest to więc dobry moment by tworzyć idealny związek. Teraz musi skupić się na tej małej, butnej dziewczynce, która potrzebuje ich pomocy.
– Chłopaki, one nie wiedzą i niech tak zostanie - usłyszeli cichy głos Padmy. Spojrzeli na nią zaskoczeni, jednak potwierdzili kiwnięciem głowy. Weszli do klubu gdzie od razu skierowali się do baru. Każdy zamówił alkohol, który lubił i zgodnie wznieśli toast za Terence. Wraz z nimi do lokalu wszedł rudowłosy. Cały czas trzymał się niedaleko grupki i czekał na odpowiedni moment. Ten nadarzył się niebawem, gdy hinduska opuściła grupę by udać się do toalety.
– Padma! - usłyszała swoje imię w tłumie krzyków i głośnej muzyki. Odwróciła się by stanąć twarzą w twarz z Ronaldem Weasley.
– Czego chcesz Ron? - zapytała niecierpliwie. Wiedziała doskonale czego chce mężczyzna, jednak postanowiła, że więcej nie będzie przyczyniać się do jego staczania się. Niestety sama nie była święta i od kiedy pracowała w kancelarii, a tak naprawdę jeszcze na trudnych i wymagających studiach wspomagała się pewnymi substancjami. Ronald przyłapał ją raz gdy kupowała działkę od dilera. Miał na nią haka, dlatego dziewczyna zaczęła tańczyć jak jej grał. Dostarczała mu działki lub dawała pieniądze by sam się dobrze zaopatrzył. Widząc jednak jak bardzo się w tym zatracił nie chciała już w tym uczestniczyć. Bała się o mężczyznę i szczerze współczuła mu drogi, którą wybrał.
– Doskonale wiesz czego chcę - odpowiedział zirytowany. Wzrok miał rozbiegany, ręce mu się trzęsły i ciągle przestępował z nogi na nogę. Wiedziała, że jest na głodzie. Na pewno nie brał kilka dni, dlatego był zdesperowany. Dziewczyna czuła się przytłoczona całością sytuacji. Z jednej strony na głodzie narkotykowym był niebezpieczny dla siebie i otoczenia. Był nieobliczalny i mógł doprowadzić do jakiejś tragedii tym bardziej, że jego życie osobiste również nie było usłane różami i właśnie walczył w sprawie rozwodowej ze swoją żoną. Z drugiej strony bała się, że każda kolejna działka będzie tą ostatnią.
– Nie Ron. Nie dam ci kolejnej działki. Spójrz na siebie. To poszło za daleko…
– Nie pytałem o analizę mojego stanu - syknął wściekle szarpiąc ją brutalnie za łokieć. Dziewczyna spoglądała na niego z przestrachem. Był w takim stanie, że mógł ją skrzywdzić nawet z klubie pełnym mugoli. Miała jednak szczęście. Draco cały czas obserwował jej drogę do łazienki i widział rudzielca, który ją zaatakował. Dlatego teraz przedzierał się przez tańczący tłum, by odpędzić Weasley’a od dziewczyny.
– Masz jakiś problem Weasley? - stanął tuż za nim. Był wyższy o kilka centymetrów więc mógł spojrzeć na ryżego niemal z góry.
– Odpierdol się Malfoy - odpowiedział wściekle Ronald nawet nie odwracając się w stronę mężczyzny. Doskonale wiedział kto za nim stoi. Pieprzony śmierciożerca, który odebrał mu żonę. Tylko takie przeświadczenie na temat mężczyzny kryło się głęboko w jego umyśle.
– Ewidentnie masz problem Wieprzlej, więc rozwiążmy go na zewnątrz - wiedział, że użycie jego szkolnego przezwiska będzie dziecinne. Podświadomie jednak chciał jeszcze bardziej zdenerwować mężczyznę. I osiągnął cel, bowiem Weasley odwrócił się w jego stronę. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, po czym rudy uderzając mocno w bark blondyna, wyminął go by udać się do wyjścia. Malfoy ruszył za nim, a Padma z przestrachem złapała wzrok Blaise, który pojawił się na jej horyzoncie. Mężczyzna zareagował momentalnie i łapiąc w locie Teodora, ruszyli na pomoc. Niestety, reszta zauważyła, że coś się dzieje toteż ruszyła za Nottem.
Noc była chłodna i gwieździsta. Draco wyrzucił niedopałek papierosa, którego zapalił i nikt nie wiedział kiedy. Spojrzał na rudego i westchnął ciężko. Obiecał Granger, że nie wplącze się w żadnego kłopoty. Jednak jej mąż jest chodzącym kłopotem i problemem.
– Co Malfoy? Mocny jesteś tylko w gębie? - Ronald stanął niczym do pojedynku w drugiej klasie. Dziewczyny z Padmą na czele zebrały się po jednej stronie, zaś chłopaki stanęli za Malfoy’em. Blondyn zareagował momentalnie, gdy tylko zauważył zarys magicznego artefaktu w rękach przeciwnika. Za pomocą magii bezróżdżkowej rzucił zaklęcie rozbrajające. Na szczęście Padma widząc sytuację udała, że zachwiała się na swoich wysokich szpilkach przez co Blaise musiał ją podtrzymać, w efekcie czego złapał różdżkę Ronalda tak, że nikt tego nie zauważył.
– Skarbie, nie musisz na mnie lecieć łamiąc kostki - ciemnoskóry spojrzał na Padmę z błyskiem w oku i rozbrajającym uśmiechem. Draco zacisnął pięści, nie miał zamiaru długo bawić się w tę dziecinadę. Wymierzył pierwszy cios w twarz przeciwnika. Ronald nie spodziewając się tak silnego uderzenia prosto w nos, poleciał do tyłu. Dźwięk łamanej chrząstki rozniósł się po ulicy, a krew trysnęła na twarz i koszulę rudzielca. Odpłacił się Malfoy’owi podbitym okiem i rozciętą wargą. Obaj nie odpuszczali w walce na pięści, chociaż jako czysto krwiści najchętniej posługiwaliby się różdżkami. W magicznych pojedynkach Draco nie miał sobie równych. Wymierzył Ronaldowi jeszcze dwa ciosy w twarz i kilka w brzuch trafiając w śledzionę i żołądek. Ten ból musiał być porównywalny go crucio, bo rudy padł na ziemię wyjąc z boleści jaką zadał mu blondyn.
– Spierdalaj Weasley, bo następnym razem cię zabiję - sykną wściekle arystokrata stojąc nad swoją ofiarą dumnie. Przeczesał ręką roztrzepane włosy. Biel zmieszała się ze szkarłatem, musiał mieć rozcięty łuk brwiowy.
– Oczywiście, w końcu jesteś mordercą rodziny - z ciężkimi wdechami między słowami, wysapał rudzielec. Draco zmroziło. Czas się dla niego zatrzymał, gdy widział zszokowaną twarz Padmy, przerażone miny jej koleżanek i wściekłe swoich przyjaciół.
– Nie pierdol głupot ćpunie - syknął na niego Blaise - to brednie, nienawidzi Draco więc próbuje mu zepsuć reputację. Prawda jest taka, że Draco jest lekarzem, a on tylko ćpunem, który właśnie stracił rodzinę - Blaise miał wściekły błysk w oku. Stanął obok przyjaciela kładąc mu rękę na ramieniu, dopiero wtedy Malfoy oprzytomniał. Rudy miał cholerną rację. Słowa nie były puste. Był mordercą. Na zawsze nim pozostanie. Łatka została przyklejona. Dlatego nie chciał wracać do „normalności”, to przed tym uciekał przez pieprzone trzy lata. Padma odciągnęła swoje koleżanki by ledwo żywy Weasley mógł się teleportować. Poza trzema dziewczynami, nie było na ulicy żadnego mugola. Draco obrócił się w miejscu i również zniknął, bowiem pragnął znaleźć się w bezpiecznej przystani. W jej ramionach, w domu. Wiedział, że ona go uleczy. Naprawi jego popsute ciało i przyniesie ulgę zszarganej psychice. Jedyne czego teraz potrzebował, Hermiona Granger.
Comments